Pożegnanie maturzystów EFC

1 czerwca – Dzień Dziecka – to idealny moment na odrobinę tańca, radości i wygłupów. A co jeśli towarzyszy nam w tym dniu również widmo zbliżającej się dorosłości? Co, jeśli kręci nam się w oku łezka – z dumy, bo przecież właśnie minęliśmy kolejny kamień milowy w naszym życiu, ale i z tęsknoty do drogi, którą przebyliśmy?

Tak było w czwartek, kiedy żegnaliśmy w warszawskim DZiK-u (Domu Kultury i Zabawy przy ulicy Belwederskiej 44a) kolejny rocznik maturzystów EFC. Zaczęło się jak zwykle – stypendyści z różnych miast z nieopisaną radością witali swoich przyjaciół, wspominali wspólne chwile, opowiadali o planach na przyszłość.

Gwarną atmosferę przerwał swoim przemówieniem Igor Czernecki inicjując tym samym oficjalną część spotkania. Po nim głos przejęła pani prezes EFC – Emilia Gromadowska. Przytoczywszy fragment powieści naszego patrona – Romana Czerneckiego – o uzyskaniu przezeń świadectwa dojrzałości, przystąpiła do wręczenia absolwentom dyplomów. Spoważnieliśmy i wzruszyliśmy się niezmiernie wspominając czasy, kiedy to my byliśmy jeszcze tymi absolwentami.

Nostalgiczną atmosferę rozweseliła prezes naszego klubu alumnów – Basia Animucka. W kilku słowach zachęciła maturzystów do wstąpienia w nasze szeregi, zaprezentowała nasze najnowsze osiągnięcia (w tym filmik z kwietniowej Wielkiej Integracji) po czym zaprosiła wszystkich do skrzętnie przygotowywanej przez nas atrakcji wieczoru – quizu z nagrodami „Co EFCiak wie o świecie?”. Do rywalizacji przystąpiło 10 drużyn. Po trzech zaciętych rundach zwyciężyli wspaniali „Wymiatacze seniority” bezbłędnie radząc sobie z pytaniami z przeróżnych dziedzin życia, nauki i popkultury.

Później było już tylko więcej tańca i zabaw przerywanych licznymi rozmowami, w których nasza dzielna dziesiątka alumnów poznawała maturzystów, opowiadała o swoich studiach i dzieliła się doświadczeniami. Z wielką przyjemnością powróciliśmy raz jeszcze do tego euforycznego okresu tuż przez najdłuższymi wakacjami w życiu, a kiedy (bardziej już rano niż wieczorem) sala zaczęła pustoszeć, i my wskoczyliśmy na rowery miejskie i udaliśmy się spełnieni (choć z nutą wzruszenia) do swoich domów i hoteli.

Michał Maczuga

Może Ci się również spodoba